Dzień 23 - szalowanie wieńca
Wieniec zaszalowany. Wciąż tylko nad obniżona czescia domu ... ale zawsze to cos "do przodu" 😊



Wieniec zaszalowany. Wciąż tylko nad obniżona czescia domu ... ale zawsze to cos "do przodu" 😊



A jednak: Dopilnowani panowie działają wydajniej;) wystarczyło zajechać na budowę z samego rana, wtedy zrobić "nalot" w ciągu dnia i robota aż się panom paliła w rękach:D
Wyglada na to ze w przyszłym tygodniu będziemy zalewali cześć nad garażem i kotłownia, dopiero wtedy będzie można zabrać się za pozostała cześć. Wynika to z tego, ze te pomieszczenia są obniżone w stosunku do reszty.


Widok na garaż od strony kotłowni:

Prawie na półpiętrze:)

Schody (po prawej kuchnia, po lewej będzie łazienka ):

Znacie zwrot, ze cos idzie jak "krew z nosa"? Idealnie oddaje nasza budowę. Spodziewałam się spektakularnych zmian, a tu dwa kolejne dni za pasem i tylko kotłownia zaszalowana. jestem trochę rozczarowana, bo wykonawca obiecywał ze z tym poziomem szybko się uwiną... moja nowa taktyka podejścia fo budowy nie odnosi rezultatu. A na czym polegała? Postanowiłam spróbować dać wykonawcy wolna rękę- nie dzwonić, nie dopytywać, nie naciskać...jednak bat musi być, wiec od jutra panowie będą pod nadzorem (co jest nieco utrudnione przez moja prace, ale już ja tam sobie do nich co niektórych ponasylam😈).
Szalunek w kotłowni;

Front:

Dom nabiera kształtu:) mury parteru są już postawione (bez ścianek działowych- one pojawią się na samym końcu budowy, da nam to szansę modyfikacji ich ostatecznego położenia).
Niesamowite uczucie chodzić po własnym domu :D
Front domu:

Kuchnia i jadalnia:

Salon:

Kuchnia i jadalnia:
"Najtrudniej wyjść z ziemi" - mówili... "Później już pójdzie z górki"-mówili...ze niby 2 tygodnie i parter stoi...ha! Tylko czemu nikt nie uprzedzał, ze tak ciężko ekipę zaciągnąć do roboty? Hmmm, a moze i mówili, tylko nie przyjmowałam tego do świadomości, bo przecież nasi panowie to tacy fajni, pracowici, solidni... Tylko z punktualnością maja problem... i to nie w godzinach, a w tygodniach:/ o jakieś 2 im się przesunęło... No ale w końcu ruszyli...
I znowu radość na maxa, bo już cos widać... i to "cos" mogłam podziwiać kolejny tydzień, bo znowu przez ten czas się nie pojawili...wrrrrr...
Pogonilabym... jak nic bym pogoniła, ale co ja dalej zrobię sama z zamówionymi materiałami i rozgrzebana robota? Bez ekipy zastępczej? Nic... tak wiec przeklinam pod nosem i cierpliwie czekam...
Komentarze